To dziwne, jak wielkich zmian może dokonać jedno krótkie zdanie. Udało mi się obdarzyć moje dzieci bezwarunkową akceptacją, ale z trudnością przychodziło mi doceniać je. Nie oznacza to, że ich wcale nie chwaliłem; udzielałem pochwał dopiero wtedy, gdy upewniłem się, że ukarałem je za wszystkie przewinienia. Z natury rzeczy dzieci popełniają różne błędy, toteż nietrudno było je zauważyć. W połączeniu z ich intuicyjnym wnioskiem, że najłatwiej było przyciągnąć moją uwagę coś brojąc, dawało to opisane wyżej efekty. Zniknęła moja ojcowska schizofrenia Z jednej strony próbowałem zaakceptować moje dzieci, z drugiej jednak karałem ja za przewinienia, aż w końcu popadłem w swojego rodzaju schizofrenię! Wszystko to jednak na szczęście minęło, gdy odwróciłem hierarchię ważności. Zamiast skupiać się na błędach, zacząłem świadomie zwracać uwagę na właściwe postępowanie dzieci. Postanowiłem dostrzegać codziennie przynajmniej dwa pozytywne zachowania u każdego dziecka, a następnie nie zapomnieć pochwalić go za to. Nie wiem, czy dzieci natychmiast zauważyły moją „nagłą przemianę”, ale dla mnie była ona wyraźna. Całkowicie zmienił się mój sposób patrzenia na wychowanie. Na przykład, gdy Kelly uczyła się czegoś, mówiłem: „Kochanie, bardzo ładnie się uczysz.” Widząc wyrzucającego śmieci Seana, mówiłem mu: „Dziękuję ci Sean, że pamiętałeś o śmieciach.” Gdy Katie zbierała swoje zabawki, mówiłem jej: „Katie, słoneczko, to miło widzieć, jak dbasz o swoje zabawki.”