Przez kilka lat zajmowałem się poradnictwem rodzinnym w dostatnim miasteczku Newport Beach w stanie Kalifornia. Jednym z moich najtrudniejszych pacjentów była kobieta około trzydziestu kilku lat, której bardzo brakowało miłości i akceptacji. Problemem dla niej było to, że nie chciała mówić o miłości, a zwłaszcza o Bogu, źródle wszelkiej miłości i akceptacji.
Janet wychowywała się jako jedynaczka w rodzinie, w której autokratyczny ojciec bezustannie dawał jej odczuć, że nie spełnia jego oczekiwań. Autokrata to dominujący, arogancki władca dysponujący absolutną i niczym nie ograniczoną władzą. Definicja ta idealnie określa jej ojca, który w pełnym znaczeniu tego słowa wykorzystywał swoją władzę, znęcając się nad swoją córką fizycznie i seksualnie. Gdy tylko wymawiałem imię Boga, Janet momentalnie sztywniała i zachmurzała się. Samo słowo „Bóg”, wypowiadane w znaczeniu Ojciec, kojarzyło jej się z własnym ojcem. Natychmiast wzbierał w niej cały strach, ból i rozpacz dzieciństwa.
Podobnie słowo „miłość” wyzwalało w niej silne, negatywne emocje. Ponieważ nie zaznała od ojca miłości tylko przemoc, oddawała się każdemu młodemu mężczyźnie, który mówił jej „kocham cię”. Naturalnie mężczyźni ci chętnie składali takie deklaracje, by osiągnąć swój cel, by ją wykorzystać i poniżyć. A zatem samo słowo „miłość” tym bardziej bolało ją w tym kontekście. Przez całe życie Janet nic nie otrzymywała, podczas gdy inni, zwłaszcza mężczyźni, brali od niej wszystko, czego chcieli. Wszystko, czego Janet doświadczyła w domu, to jedynie skrajne ograniczenia i bezlitosny dyktat autokratycznego i dominującego ojca, do czego dochodziła jeszcze przemoc seksualna. Trudno było nie zauważyć u Janet oznak buntu przeciwko ojcom – temu ziemskiemu i niebieskiemu, oraz jej skłonności do oddawania się każdemu mężczyźnie, który sobie tego zażyczył. Mogła służyć za drastyczny przykład skutków takiego wychowania.
