Rodzice Dottie obdarzali swoje dzieci równą dawką miłości, przy czym mieli bardzo prosty sposób na traktowanie każdego z nich odrębnie. Ojciec Dottie często mówił jej, że jest jego „ulubioną dziewczyną”. Do jej młodszej o siedem lat siostry Sally mawiał z kolei, że jest jego „ulubioną dziewczynką”. A jej brat Steve słyszał, że jest „ulubionym chłopcem”. Dottie przeniosła ten zwyczaj na nasze dzieci. Kelly to jej „ulubiona dziewczyna”, Sean to „ulubiony chłopiec”, Katie jest jej „ulubioną blondynką”, a Heather to „ulubiony dzieciak z podbitym okiem”. To dosyć prosty, niemniej jednak skuteczny zabieg. Na przykład Sean doskonale wie, że jest jedynym chłopcem w rodzinie, mimo to sprawia mu przyjemność nazywanie go naszym „ulubionym chłopcem”. Rzecz polega na wytworzeniu w każdym dziecku odczucia, że jest niezwykłe, a nasze zadanie polega na wynalezieniu odpowiedniego sposobu osiągnięcia tego celu. Dottie koresponduje z przyjaciółką, która ma dwóch synów, w tym samym mniej więcej wieku. Pisuje w samych superlatywach o jednym z nich, nazywając go swoją radością i dumą, natomiast bardzo rzadko wspomina o drugim. Faworyzowanie widać tu aż nadto wyraźnie i możemy się tylko domyślać, jak wpływa to na drugiego z chłopców, który nie jest jej faworytem.