Chrześcijanie, zakłopotani już choćby samym pomysłem o posiadaniu jakiegoś pozytywnego obrazu samego siebie, czy jakie gokol- wiek dobrego mniemania o własnej wartości, wydają się być przeciwni idei, że mogliby akceptować siebie samego. Często postrzegają siebie jako nic nie znaczące robaki, niewiele wartych grzeszników zasługujących jedynie na ogień piekielny. Co dziwniejsze, ludzie ci powołują się często na cytaty z Biblii, jak na przykład List do Rzymian 12,3: „Niech nikt nie ma o sobie wyższego mniemania, niż należy, lecz niech sądzi o sobie trzeźwo – według miary, jaką Bóg każdemu w wierze wyznaczył.” Sądzą oni, że ten werset zakazuje im w ogóle wysoko siebie cenić – powinni bowiem się poniżać.
Tymczasem werset ten nie mówi jednak nic o poniżaniu samego siebie. Wynika z niego natomiast, że raczej powinniśmy cenić siebie wysoko, ponieważ jesteśmy dziełem Boga, choć nie bardziej, niż wynika to z faktów. Sw. Paweł powiada, że powinniśmy kierować się realizmem i trzeźwością sądów. Werset ten można uznać za podstawę dobrej, biblijnej definicji: Zdrowy obraz samego siebie to: „Patrzeć na siebie tak, jak patrzy na nas Bóg – ani więcej, ani mniej.” Oznacza to oczywiście potwierdzenie faktu, że jesteśmy grzesznikami. Pomińmy jednak chwilowo ten aspekt, by nie zaciemniać wyraźnego stwierdzenia zawartego w Biblii, że stworzeni zostaliśmy na podobieństwo Boże i, co za tym idzie, posiadamy wielką wartość.
