Przede wszystkim musimy pamiętać, że każdy z nas chciałby usłyszeć słowa uznania. Jednak wielu ludzi dorasta, odczuwając brak akceptacji i pochwał. W rezultacie zaczynają się odnosić podejrzliwie do wyrazów uznania sądząc, że ktoś chce ich w ten sposób omamić i podstępnie oszukać. Tak jest i w mojej rodzinie. Jeszcze dzisiaj, po sześciu czy siedmiu latach stosowania przez mnie nowych zasad wychowawczych, dzieci nie zawsze mi wierzą. Od czasu do czasu zdarzają się nam takie zabawne rozmowy. Wołam jedno z dzieci i mówię: Hej, muszę z tobą porozmawiać. Oj tato, czy coś się stało? Nie, chciałem cię tylko pochwalić za to, co właśnie zrobiłeś! I wtedy mówię, jak wspaniale mu się coś udało. Mimo to, zwłaszcza Kelly i Seanowi, zdarza się po usłyszeniu moich komplementów powiedzieć: Daj spokój, tato. Powiedz w końcu o co ci chodzi? Wtedy uśmiecham się tylko i nie przerywam pochwał – szczerych, entuzjastycznych, a nawet przesadnych – ponieważ wiem, jak bardzo ich potrzebują i w jakiej formie lubią je słyszeć. Sądzę, że wszyscy się uczymy. I ja, i one. Spostrzegłem, że im więcej zauważę rzeczy godnych pochwały i odpowiednio je podkreślę, tym rzadziej muszę karcić dzieci za niewłaści we zachowanie. Pochwała zachęca do pożądanych zachowań, natomiast okazji do karcenia mam o wiele mniej niż poprzednio. Do tej pory na przykład ciągle musiałem strofować Kelly za rozrzucanie ubrań po całym pokoju. Postanowiłem więc zwrócić uwagę, gdy powiesi je na wieszaku i za to ją pochwalić. Chociaż nie mogę powiedzieć, że odniosłem już całkowity sukces w tej dziedzinie, pochwały przynoszą jednak pożądane rezultaty i Kelly o wiele rzadziej pozostawia swoje rzeczy w nieładzie.
