Łatwiej urządzić się w mieszkaniu, w którym każdy członek rodziny ma własny pokój, trudniej — gdy na użytek jednej osoby wydziela się tylko fragment pokoju. Najtrudniej, gdy rodzina ma tylko jedno pomieszczenie — a wiele młodych małżeństw znajduje się właśnie w takiej sytuacji. W dodatku często w ten skromny metraż, zamknięty czterema ścianami, wchodzi jeszcze jeden domownik — dziecko.
Ale zastanówmy się nad układem: on i ona w jednym pokoju. Wszystko jest wspólne, ale każde z nich chciałoby też mieć jakiś swój kąt, zapewniający symboliczny bodaj azyl. Jeżeli pokój jest duży, co zdarza się w starym budownictwie, to można wiele zrobić, stosując różne sposoby wyodrębnienia części pokoju przeznaczonej do pracy, na odpoczynek, na „jadalnię”. Czasem część pokoju z miejscem do spania można urządzić na niewysokim podium. Jest to trochę kłopotliwe i kosztowne, ale daje efekt doskonały. Przy dobrych chęciach, a i zdolnościach do majsterkowania, można znacznie poprawić funkcjonalność i wygodę w takiej „pojedynce”. Gdy jednak nie możemy sobie zupełnie poradzić z metrażem naszego jednoizbowego domu, którego ściany aż trzeszczą nie tylko z powodu nadmiaru mebli (chociaż i to się zdarza), lecz przede wszystkim z powodu panującej w nim atmosfery, a nie mamy dokąd od siebie uciec, poradźmy się fachowca. Najlepiej architekta, specjalisty od wnętrz. Były kiedyś punkty konsultacyjne przy domach meblowych, a także w klubach osiedlowych, gdzie można było zasięgnąć porady architekta. Jeśli nadal funkcjonują, warto ich poszukać. Rada takiego specjalisty będzie na pewno cenna i pożyteczna dla młodych, pragnących w jednym pokoju mieć całe mieszkanie. Czasem wystarczy inaczej postawić regał, urządzić prowizoryczną zasłonę z ozdobnych sznurków czy roślin pnących, aby uzyskać jakąś namiastkę izolacji, niezbędnej dla równowagi psychicznej człowieka. Ale przede wszystkim niezbędna jest też dobra wola i wzajemna tolerancja.