Pewien zaprzyjaźniony pastor doświadczył we własnej rodzinie konsekwencji niestosowania tej zasady. Przypadkowo spotkanego Chrisa spytałem, jak radzi sobie w swoim dużym kościele, położonym niedaleko od mojego domu. -Wydaje mi się, że wszystko jest w porządku-odrzekł jakby nieco nieobecny Chris. Sposób, w jaki odpowiedział, wzbudził we mnie jednak podejrzenie, że nie wszystko chyba układa się aż tak znakomicie. Powiedz mi, Chris, czy naprawdę wszystko jest w porządku? Czy masz czas dla rodziny – dla żony i dzieci ?
Wtedy dopiero usłyszałem od niego prawdę. Akurat kilka dni temu jego siedemnastoletnia córka powiedziała mu: Tato, nigdy nie chciałabym być zaangażowana w pracę duchową.
Dlaczego, złotko? – spytał. Przecież ciebie… nigdy nie ma w domu – wypaliła dziewczyna. Nigdy nic z nami nie robisz. Po tym przypadkowym spotkaniu postanowiłem pojechać do Chrisa. Rozmawialiśmy ponad trzy godziny. Podczas rozmowy powiedział mi o swoich planach zmiany pracy – miał wkrótce objąć stanowisko w administracji, na drugim krańcu kraju. Stwierdził, że wtedy będzie mógł więcej czasu poświęcić dzieciom.
