Kilka lat temu jakiś prezenter radiowy przeprowadził w pewnym centrum handlowym ankietę wśród prawie 200 nastolatków. Na czele listy ich bohaterów stał Prince, za nim Madonna i Michael Jackson. Żaden z nastolatków nie wspomniał o swoim ojcu czy mamie. Czy oznaczałoby to, że matki i ojcowie wypadli z obiegu? Raczej nie. Oznacza to jedynie, że niemal 200 dzieci kojarzy słowo bohater z ulubionym artystą estradowym. Jednak prawdziwi bohaterowie to nie wymuskane postacie z ekranu telewizyjnego czy kinowego; to nie idole na jedną noc koncertu rockowego lub meczu. Prawdziwi bohaterowie to długodystansowcy, u których widać zarówno słabość, jak i siłę.Jestem głęboko przekonany, że rodziny Dicka i Dottie są zdecydowanie bliższe temu, co rozumiemy pod pojęciem „prawdziwy bohater”, niż większość obecnych dyskusji czy spekulacji na ten temat. Dzięki ich rodzinom dowiedziałem się, co znaczy być prawdziwym bohaterem. Nie jest nim sztuczny, obwieszony błyskotkami pajac, gloryfikowany aż do znudzenia przez mass media, lecz solidny wzorzec prawdziwego męża i ojca, prawdziwej żony i matki.
